Historia naszej pacjentki

Kobiety z endometriozą, które zgłaszają się do nas na konsultację dietetyczną, często nie mają przekonania, że odpowiednim żywieniem mogą załagodzić dolegliwości związane z chorobą. Cały proces zmian niekiedy trwa kilka miesięcy i często dla niektórych kobiet jest to zmiana diametralna.

Na naszych profilach na Instagramie (https://www.instagram.com/justynalewicka.dietetyk/ i https://www.instagram.com/meddietabydgoszcz/ bardzo często poruszamy tematy związane z tą chorobą.

Poniżej przeczytacie historię naszej pacjentki, która podzieliła się z nami swoim doświadczeniem z endometriozą.

Endometiroza bez zastrzyków bólu i termoforu- kiedyś myślałam, że to niemożliwe a jednak udało się.

W wieku 11 lat pojawiła się pierwsza bezbolesna miesiączka. Wraz z kolejną było coraz gorzej. Pojawiły się, wymioty, ostry ból i omdlenia. W szkole nauczyciele nie kazali mi przychodzić na zajęcia w tym czasie, bo i tak kończyło się przyjazdem kogoś z rodziny zabranie mnie ze szkoły i zawiezienie na zastrzyk. Niestety tabletek mój organizm nie przyjmował i je “oddawałam”. Zaczęłam się martwić, jak to będzie jak zacznę pracować. Do szkoły, na uczelnie mogę nie iść 2 dni, ale do pracy… Za pomocą stresu i bakterii wyhodowałam 2 wielkie całujące się wrzody. Na monitorze wyglądały jak piłeczki. One nie dawały mi o sobie zapomnieć, coś zjadłam, było dobrze, niestety na krótko. Za chwilę ponownie ostra zgaga oraz ból momentami niedopisania. Po pobycie w szpitalu lekarz powiedział, że same tabletki nie pomogą, będzie boleć. Jednak tabletki w połączeniu z odpowiednią dietą mogą zdziałać cuda. Dostałam listę co mi wolno jeść, a czego nie powinnam. Nie było lekko tym bardziej że ja uwielbiam schabowe a tutaj, zero smażonego i kilku innych potraw. Po tygodniu diety i przyjmowania tabletek ból ustał. Po 6 tygodniach na kolejnym badaniu nie było śladu po wrzodach. Nawet lekarz się zdziwił – i zapytał, co robiłam, a ja z uśmiechem na twarzy odpowiedziałam- ściśle trzymałam się diety. Byłam z siebie dumna. Z wrzodów się wyleczyłam, ale bolesne miesiączki pozostały. Mówili, że po ślubie, po urodzeniu dziecka przejdzie. Jednak Babcia szybko wyprowadziła mnie z błędu. Chodziłam od lekarza do lekarza, przepisywali mi tabletki i mówili, kiedy je brać- zero efektów. Natrafiłam na lekarza, który od razu wspomniał o endometriozie i diecie. Wróciłam do domu i oznajmiłam mężowi co usłyszałam. Przez pierwsze kilka miesięcy brałam tabletki tak jak mi zalecił lekarz od diety stroniłam. Niestety bolesne miesiączki mi towarzyszyły i wszystkie wyjazdy były planowane tak by nie mieć tych strasznych dni w tym czasie. Kolejna wizyta i to samo zalecenie- proszę udać się do dietetyczki klinicznej. W końcu stwierdziłam co mi szkodzi przy wrzodach dieta pomogła. Przy wrzodach jadłam, żeby nie bolało więc  może i przy endometriozie dieta pomoże. Tak wiem brzmi  to jak absurd. No ale…kto nie ryzykuje ten cierpi.

Zrobiłam wyniki, udałam się na 1 wizytę do Dietetyczki. Otrzymałam rozpiskę co jeść na każdy posiłek w ciągu dnia. Dieta była ustawiona pod mój plan dnia oraz uwzględniono, co lubię a czego nie. Początki nie były łatwe, przygotowanie niektórych posiłków trwa trochę dłużej. Nie poddałam się, obiecałam sobie, że 1 miesiąc spróbuje i będę ściśle trzymać się rozpiski. Mija miesiąc, nadchodzi czas a kolejną miesiączkę. Jak zawsze tabletki kupione, termofor wyciągnięty. A tu zaskoczenie -brak objawów, że za chwilę będę wymiotować, brak złego samopoczucia. Najgorsza była ta niepewność brać tabletkę na wszelki wypadek czy poczekać, a może wziąć chociaż pół.  Wzięłam pól na wszelki wypadek. Mąż też zdziwiony, że nie leżę z termoforem. Skoro po 1 miesiącu taka różnica przy pomocy diety to może później też nie będzie tak źle. Kolejny miesiąc, trzymam dietę. Miedzy czasie poukładałam sobie w głowie, bo strach przed bólem pozostał. Kolejny miesiączka i jeszcze lepiej. Nie jest mi słabo, nie mam odruchów wymiotnych, brak zmian temperatury.  Dziś mija 11 miesięcy jak zmieniłam sposób odżywiania się. Tak niewiele trzeba było, żeby móc funkcjonować bez bólu. Dziś już nie patrzę kiedy mam dostać miesiączkę zanim wyjdę z domu. Żałuje, że wcześniej nie trafiłam do Pani Justyny, 20 lat się męczyłam  i już ani miesiąca dłużej.

Pani Justyno wraz z mężem jesteśmy Pani bardzo wdzięczni. Dała nam Pani 24 pięknych dni roku bo wcześniej były one wyjęte z życia.

pozdrawiam

Kasia